Dzisiaj trochę z innej beczki. Zagadnienie wielu już znane. Niektórym może ciężko uwierzyć, że zdrowa dieta nie wiąże się z wielkimi wyrzeczeniami, ale o to dowody:
1. Ciemniej znaczy lepiej
Wcale nie mam tu na myśli solarium, które od jakiegoś czasu zrobiło się passé. Oczywiście jak zwykle będzie o żywności. Mam na mysli brązowy ryż, ciemny makaron oraz chleb. Jest to najłatwiejszy krok i w ogóle nie odczywalna modyfikacja diety na zdrowszą. No z wyjątkiem ciemnego chleba, gdyż najlepiej byłoby sięgnąć po chleb żytni, ale jak ktoś nie lubi to cóż poradzić. Biały chleb można też zastąpić chlebem graham, który bardziej przypomina biały, a jest o wiele zdrowszy. Produkty otrzymane z pełnego ziarna dostareczają nam, poza wartościami eneregtycznymi, błonnika, witamin - szczególnie tych z grupy B oraz minerałów.
2. Pij zdrowo
Proste i zapewne wszystkim już znane. Uczymy się nawyku picia wody. Możemy się oczywiście wspomagać hebatakami, owocowymi, ziołowymi oraz zielonymi czy białymi (nie słodzonymi), a także w mniejszym stopniu sokami. Ograniczamy wszelkie słodkie napoje, kawę, czarną herbatę czy piwo, które zdaniem niektórych świetnie nawadnia. Bzdura. Zarówno kawa, herbata i piwo przez niektórych dietetyków nie jest uwzględnianie w bilansie wodnym organizmu. Ponadto kawa i herbata, zawierają kwas szczawiowy, który może przyczynić się do powstawania kamieni nerkowych.
3. Rozsądne przekąski
Nie odmawiajmy sobie przyjemności, jednakże podjadajmy z głową. Gorzka czekolada też może być smaczna, to tylko kwestia przyzwyczajenia :) Ponadto super przekąską są wszystkie orzechy (o ile ktoś nie ma alergii) lub warzywa z dipem z jogurtu i czosnku (o ile ktoś nie ma randki) :P
4. Suplementujmy
Oczywiście nie suplemantami w tabletkach tylko naturalnymi. Również bardzo proste w wykonaniu. Najłatwiejsze to otręby, można je dodać do wielu dań. Do jogurtów, ciasta do pizzy czy cisteczek. Do sałatek można dodawać siemie lniane lub ziarna słonecznika. Jest to mały szczegół a robi różnicę. W sklepie natomiast siegajmy po soki, wody czy inne produkty wzbogacane w różne witaminy, kwas foliowy i inne skłądniki prozdrowtne. Znajdujmy zawsze tą zdrowszą opcję.
5. Nie zapominajmy o zróżnicowaniu
O tym też na pewno każdy wie, ale pamiętajmy o tym, żeby każdy posiłek był zbilansowany, żeby dostarczał różnych składników odżywczych oraz produktów z różnych grup piraminy żywieniowej. Rezygnujemy zatem z pyzów z sosem z torebki, a jeśli bardzo chcemy je zjeść to dołóżmy do tego kawałek mięsa i surówkę. Oczywiście nie ma żartów ze słynnymi pięcioma porcajmi owoców i warzyw. Wiem, że to ciężko, tym bardziej, że sok się nie liczy. Ja dla ułatwienia wciskam 3 porcje w jednej i w dodatku łączę to z suplemantacją - codziennie robię koktajl z 3 owoców/warzyw z siemieniem lnianym i otrębami i być może głupio wierzę, że dzięki temu będę wiecznie piękna, zdrowa i młoda :P
Na koniec jeszcze mała uwaga. Gdy mamy ochotę na coś niezdrowego to też to jedzmy (tylko nie za często!). Jeden raz z niezdrowym jedzieniem nam nie zaszkodzi, tak samo jak i jeden dzień zdrowego odżywiania nie sprawi, że będziemy bardziej zdrowi. Zatem jak mamy ochotę na BigMaca to się nie ograniczajmy, jedzenie ma nam smakować i przynosić przyjemność :)
Nie taka żywność straszna. Włączając telewizje, siadając do internetu czy po prostu słuchając znajomych każdego dnia spotykam się z szerzeniem głupot na różne tematy związane z żywnością. Dlatego, jako technolog żywności chcę je sprostować, choć częściowo. A że interesuję się żywnością w szerokim zakresie, tak też poruszam wszystkie tematy związane z tą tematyką, zarówno te związane z produkcją i marketingiem, jak i te dotyczące dietetyki i zdrowego trybu życia.
wtorek, 25 lutego 2014
czwartek, 20 lutego 2014
ACE - łagodne wybielanie i szerokie zastosowanie!
Lublin. Uniwersytet Medyczny. Środowisko osób wykształconych i teoretycznie dużo wiedzących na temat naszego zdrowia i czynników na nie wpływających. Ale czy na pewno wszystko wiedzących o tych czynnikach?
Zajęcia na temat nefrologii, a dokładniej mowa o niewydolności nerek. Pani Doktor zaleca swoim studentom (którzy z resztą widocznie wiedzą więcej niż ona i wyłapali tą głupotę) aby spożywać jak najmniej soli, ponieważ jest szkodliwa. W szczególności oczywiście trzeba ograniczyć spożywanie wędlin. Jako dowód swojej teorii podaje wiejskie wędliny, które zawierają dużo soli, gdyż są moczone w solance. W końcu jednak Pani Doktor przymyka oko na sól, gdyż znajduje coś gorszego. Stwierdza, że jednak lepiej jeść te wiejskie wędliny z solą niż (o mój Boże) te z zakładów przemysłowych, a w szczególności tych tanich. Dlaczego? Ponieważ zawierają ACE i inne środku toaletowe. W sumie, może wędlina z wodą toaletową nie byłaby taka zła - Ach! ten wyjątkowy aromat! Aż o tym pomyśle na produkt wspomnę na mojej najbliższej rozmowie kwalifikacyjnej! Takiej pomysłowości zapewne jeszcze nigdzie nie widzieli.
Wracając do ACE. Rozważmy aspekty technologiczne wprowadzenia go do wędliny, którą nazwiemy Polędwicą ACE. Płyn jest dostępny w dwóch wariantach zapachowych: cytrynowym oraz świeżym. Biorąc ten aspekt pod uwagę można go użyć dla uzyskania cytrynowego aromatu produktu lub też dla zapewnienia jego dłuższej świeżości. A może z innej strony. Jest wybielaczem. To może dodamy go, żeby rozjaśccić barwę mięsa... Np. weźmiemy szynkę, a zrobimy z niej wędlinę niby drobiową, konsumenci przecież teraz tak lubią dietetyczne mięso drobiowe, więc łatwiej by im było taki produkt wcisnąć i ich oszukać przy okazji, w końcu my, technolodzy, tak lubimy oszukiwać konsumentów. Ale chyba jednak to nie to. Wieprzowina jest droższa od drobiu, więc zero ekonomiczności w tym pomyśle. Lecimy dalej. Niech ja tylko znajdę skład... Węglan sodu, wodorotlenek sodu i podchloryn sodu. Wodorotlenek sodu jest higroskopijny więc może do poprawy utrzymywania wody? Chyba nie... Jednak najwłaściwszym zastosowaniem było by tu otrucie konsumenta, co przecież wszyscy producenci żywności chcą zrobić.
Oczywiście o tym, że takich specyfików się nie dodaje do wędlin mówić chyba nikomu nie muszę. A co do soli - jednak jest potrzebna w produkcie. Przede wszystkim ze względów smakowych. Konsument się krzywi, że sól, ale jakby jej nie dodać to by nie kupił, bo by mu nie smakowało. A jakby znowu zastąpić inną solą to by było, że jakaś chemię ładują. I jak tu dogodzić? Ponadto sól jest niezbędna do przemian białek, przez co wpływa na teksture produktu. No i oczywiście właściwości konserwujące, które w sumie przy obecnie stosowanych, niskich stężeniach soli są w prawie znikome.
Mimo tej całej nagonki na sól, jest ona w pewnym stopniu potrzebna. Sód jest niezbędny do prawidlowego funkcjonowania organizmu, uczestniczy w przewodzeniu impulsów nerwowych oraz utrzymaniu ciśnienia krwi. Dzienne spożycie soli nie powinno przekraczać ok. 5 gram. Natomiast jej stężenie w produktach mięsnych może wynosić od 1,8 do 5%. Zatem musielibyśmy zjeść 10 dag wędliny (tej najbardziej słonej) żeby przekroczyć limit. Lepiej zastanowić się nad ograniczeniem słonych przekąsek, gdyż jednak to one w naszej diecie dostarczają największej ilości soli.
Miałam jeszcze o tych wiejskich wędlinach napisać czy faktycznie są lepsze i dlaczego nie, ale to już w osobnym poście :)
sobota, 15 lutego 2014
Tanio, jeszcze taniej!
Miało być nie dzisiaj i miało być o chemii w żywności. Jednakże natchnienie przychodzi niespodziewanie niczym nastoletnia niechciana ciąża. Wystarczy trochę irytacji, głupoty innych, trochę ginu oraz góra jedzenia i do głowy wracają wszystkie dawne pomysły, a słowa niemalże same pojawiają się na ekranie komputera. Nawet mi nie przeszkadza to, że nie pracuję na moim obecnym, a moim byłym, starym, dawno spisanym na straty laptopiku. Pewnie nawet nie przeszkadzałoby mi pisanie na tablecie - jednakże przyznam szczerze, ze do tej pory nie odnalazłam w nim polskich znaków, a analfabetycznego posta nie chciałabym zamieszczać.
Ale do rzeczy... W sumie będzie krótko, zwięźle i na temat - chyba. Albo i nie, bo mi się nie uda. Zawsze planuję, żeby tak było, a potem się okazuje, że jedna myśl nasuwa się po drugiej i mogę pisać bez końca.
Dostało mi się dzisiaj za posta o mące wieprzowej. Moim zdaniem fajna opowiastka. Jednakże okazało się, że nie mogłam jej wykorzystać, bo znajomy znajomego, który też miał znajomego ma prawo do opowiadania wszelkich głupot, a ja nie mam prawa do ich przytaczania, bo to ujma na honorze całej społeczności. Czyżby mój blog budził kontrowersje? Jeśli tak to tylko w najbliższym otoczeniu, ale to dobrze, tak się zdobywa rozgłos :P
W zaistniałej sytuacji pozostało mi tylko jedno... Nie, nie - nie będą to przeprosiny. Będę wredną babą ze Skarżyska i będzie to kontynuacja. Dopóki osoby wykształcone, przykładowo - absolwentki administracji na UKSW, nie przestaną opowiadać bzdur, będą dla mnie idealnym źródłem pomysłów na posty.
Ale miało być do rzeczy... Koleżanka (no właściwie to znajoma koleżanki) przy okazji opowieści o mące wieprzowej zaszczyciła mnie również informacją na temat tego dlaczego soki w supermarketach i dyskontach (jak zwykle nie będę wymieniać tu nazw) są takie tanie. No przecież jakiś powód musi być! Sok znanej firmy kosztuje co najmniej 4 zł., natomiast ten z supermarketu około 2 zł. Ojej! Taka różnica ceny! Ale ona znała odpowiedź, gdyż jak to zwykle bywa, zna kogoś, kto się zajmuje takimi sokami. Niska cena soku i innych produktów marek własnych w supermarketach jest ponoć spowodowana tym, że są one produkowane z gorszego surowca. W przypadku soku są to zepsute owoce. Wiecie, nadgniłe, spleśniałe, same smakowitości. Mniam!
Na szczęście, jak w większości takich opowieści, nie jest to prawda. Trzeba by być idiotą, żeby robić sok z surowca niebezpiecznego mikrobiologicznie! Raz - taki sok charakteryzował by się nieodpowiednim posmakiem, którego by się nie wyrównało aromatami! Dwa - zapewne psuł by się jeszcze szybciej niż same owoce. Co prawda soki są pasteryzowane, ale pasteryzacja nie zniszczyłaby tak dużej ilości małych patologicznych żyjątek. No i po trzecie, soki takie byłyby niebezpieczne dla zdrowia osób, które taki sok by wypiły. Przypominam, że żaden producent nie chce zabić swoich konsumentów, dzięki nim ma zarobek, więc jaki byłby sens w kierowaniu do produkcji samych surowców o znacznym stopniu zepsucia?
Nie widziałam na własne oczy produkcji soków, ale dam sobie rękę uciąć, że te za 2 zł. są identyczne jak te za 4 zł. Pamiętajcie, że mam tu na myśli dwa soki 100% soku, a nie 100% smaku, na co łapie się dużo konsumentów, bo to nie sok i można tam walić co się tylko zamarzy i taki produkt na pewno nie jest identyczny jak sok 100% za 4 zł. Tanie soki nie są produkowane z zepsutych owoców, jak też te droższe nie są ręcznie wyciskane przez grupę Ukraińskich uchodźców chcących dorobić na obczyźnie. Główną różnicą między nimi jest opakowanie. Widziałam produkcję mięsa i wędlin marek własnych dla supermarketów. Wyglądało to tak, że szła produkcja dla pewnej znanej, dobrej i drogiej marki X, a następnie zmieniano opakowania i te same produkty były pakowane dla supermarketów. Co więcej. W zakładzie, o którym wspominam produkty supermarketowych marek były jeszcze bardziej "dopieszczane" od własnych danej firmy, ponieważ poza zakładową kontrolą jakości, były również objęte kontrolą jakości zewnętrzną. Gdyby supermarketowemu kontrolerowi coś nie pasowało, firma mogłaby stracić zlecenie, a to już gruba kasa, bo to wielki rynek zbytu.
Dlaczego są więc takie tanie? Odpowiedź zwięzła i krótka - wartość dodana. To wartość dodana w postaci marki rozróżnia te dwa soki i inne produkty z supermarketów od tych pozostałych. W dzisiejszych czasach, czasach konsumpcjonizmu marka ma ogromna siłę. Jest dla konsumenta gwarancją jakości i większość z nas woli zapłacić więcej i mieć tą pewność, że niby wie co je i że je to co najlepsze.
Ale reasumując, nie ma co się obawiać tańszych produktów, a dla pewności - to co zawsze jest powtarzane przez technologów - czytać etykiety, a nawet porównywać je między sobą. Wszystko co jest ta napisane jest prawdą.
A na zakończenie - specjał idealny na każdą imprezę - smaczne i tanie - przygotowane tylko i wyłącznie z produktów marketowych:
Chamskie kanapki z Biedronki:
*Chleb biały pszenny - ten najtańszy z Biedry
*Polędwica Sopocka - też ta z Biedry - Mięsna Kraina czy coś w tym stylu
*Serek Gouda - ta najzwyklejsza, nie mierzwiona ani pradawna
*Na wierzch ogóreczek, papryczka
*Masło - tylko w wersji exclusive dla wyjątkowych gości :P
Nie powstydzi się ich żadna perfekcyjna pani domu przyjmująca gości w swych schludnych progach.
To tak żeby nie było, że się wymądrzam o jedzeniu, a gotować nie umiem :P :P
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)